wyprawa Alicji luty 2023
Niemal co roku odwiedzam Sardynię w lutym lub styczniu. To wspaniały czas na trekking, zwiedzanie, nawiązywanie nowych kontaktów, ale także ze względu na niesamowity i oryginalny SARDYŃSKI KARNAWAŁ.
Ta lutowa 10 dniowa wyprawa była poświęcona imprezom karnawałowym oraz zbieraniu nowych materiałów do moich przewodników https://alicjanasardynii.pl/ W programie ponad 20 dzikich plaż, 3 imprezy karnawałowe, kilka wodospadów, stanowiska archeologiczne, 4 super panoramiczne trasy wybrzeżem, wizyty u starych i nowych przyjaciół. Towarzyszyła mi Aurelia, dobry i sprawdzony kompan wielu sardyńskich przygód. Dobry towarzysz podróży to jeden z najważniejszych elementów “wyposażenia”..
DZIEŃ PIERWSZY
Późny przylot na wyspę i pierwsza noc "nad dachami Cagliari" Pobyt w B&B u Sabiny w Cagliari to zamieszkanie u sardyńskiej rodziny, której lokum zajmuje połowę najwyższego piętra zabytkowej kamienicy naprzeciw portu. Obok klimatyczne uliczki dzielnicy portowej Marina. Z okien urocze widoki na morze, port, Castello - najstarszą część starówki. Atmosfera jak u włoskich krewnych, gospodarze mieszkają na miejscu, witają gości w swoim domowym salonie! W b&b 4 komfortowe pokoje z łazienkami, klimatyzacją/ogrzewaniem. Śniadania podadzą Wam na obłędnym tarasie na dachu kamienicy.Auto mamy oczywiście od Marcina, który prowadzi na Sardynii polska wypożyczalnię.
DZIEŃ DRUGI
Ruszamy z Cagliari na północ. Na rozgrzewkę mały wodospad Cascata Su Caddaxiou w Vallermosa. 500 m dojścia z parkingu, idąc do niego spotykamy starszego pana z plecakiem, pytamy czy dobrze idziemy. Dobrze. “A ja idę do mojego ogrodu popracować”, mówi on, “ale co tam, najpierw przejdę się z Wami pod wodospad”, stwierdza z uśmiechem. Po drodze pokazuje nam różne rośliny i mówi, które są lecznicze lub do czegoś przydatne, np ruta. Cóż za synchroniczność!, ja zgłebiam te tematy w Polsce od kilku lat… Wodospad piękny, pełen wody, teraz jest świetny czas na sardyńskie wodospady, po porze deszczowej. Przed nami dużo bogatsza kaskadowa kraina, ruszamy więc dalej w stronę Villacidro. Wyjeżdżając z miasteczka Vallermosa widzimy na murze wspaniały napis:
“Scegli un lavoro che ami e non dovrai neppure lavorare un giorno in vita tua.” co znaczy
WYBIERZ SOBIE PRACĘ KTÓRĄ KOCHASZ, A NIE PRZEPRACUJESZ JUŻ W ŻYCIU ANI JEDNEGO DNIA. To wspaniałe przesłanie, a moje życie jest trochę jego obrazem :)
Po godzinie jazdy parkujemy w gęstym lesie w okolicy miasteczka Villacidro. Gdy ruszamy w stronę wodospadów Irgas, jakaś para właśnie schodzi ze szlaku do auta. Krótka pogawędka i mam nowego znajomego Rosano. Lokalny przewodnik górski, maratończyk i alpinista. Może zabrać chętnych w sardyńskie góry. Znajdziecie go na fb - Loi Rosano z Villacidro. Pozdrówcie ode mnie!
Nie wchodzi się 2 razy do tej samej rzeki...nie na trekkingu na Piscine Irgas Szlak każe przekroczyć rzekę kilkanaście razy, ma także elementy wspinaczki To prawdziwa kraina wodospadów, co chwila mniejszy czy większy spada ze skał, prawie pod każdym śliczny, naturalny basen skalny. W końcowym odcinku naprawdę wielki wodospad wpadający do dużego zbiornika wody. Ale trasa wymagająca, także cierpliwości w szukaniu drogi, okolica poraża dzikością i urodą. Aplikacja trekkingowa tu wymagana! Na koniec wpadłyśmy na herbatkę do Villacidro, czarownic, z których słynie to miasteczko, nie spotkaliśmy. Akurat miały zlot na temat UFO ;)
Nocleg w Agriturismo Archelao w San Quirico. Super miejsce na krotki pobyt, małe przytulne domki otoczone gajem pomarańczowym, rano pod oknem przeszło stado owiec pobrzękując dzwoneczkami. Śniadanie obfite, i na słodko i na słono, przemiła obsługa, na miejscu można kupić wyroby gospodarzy, np niesamowitą podpiekaną, słoną ricottę, a z gospodynią domu, Liną, wybierzemy się w czerwcu na trekking, kolejna fajna znajomość. Częstujemy się pomarańczami prosto z drzew, ach jak fajnie!
DZIEŃ TRZECI
Od pysznego śniadania w gospodarstwie u Liny nie chce nam się wstawać. Ale na godz. 14 musimy być na karnawale w Benetutti, a po drodze chcemy się jeszcze przywitać z morzem. Najbliżej nas jest słynna plaża ze skalnym łukiem - Spiaggia di S’Archittu, a dalej za nią piękne ogromne baseny skalne z białych skał i spacerowa trasa wybrzeżem. Starcza nawet czasu na leniwa kawę w barze na brzegu morza.
Nucimy starą polską piosenkę “Kawiarenki” i pędzimy do Benetutti. Mam tam przyjaciół, Mario z rodziną, we wrześniu uczyli mnie i Krzysia lepienia lokalnego makaronu. Teraz czekają z gościną. W czasie karnawałowych imprez przyjezdni mają często kłopot z zaparkowaniem, my mamy luksus, czeka na nas miejsce pod domem Mario, gospodarz natychmiast prowadzi nas w centrum karnawałowej zabawy i załatwia miejsca z dobrym widokiem. To dla mnie bardzo ważne, bo chce zrobić zdjęcia i nagrania, byście i Wy mogli obejrzeć karnawał w Benetutti. A jest bardzo ciekawy i kolorowy, Ok 40 trzyosobowych drużyn w pięknych strojach pędzi wyznaczona trasą próbując po drodze strącic wiszące nad ich głowami donice wypełnione confetti. najpierw jednak paradują przez miasteczko, możemy więc spokojnie podziwiać pomysłowe kreacje , piękne rumaki i ozdoby.
Wieczorem kolacja z naszymi gospodarzami i ich przyjaciółmi, możemy posłuchac o życiu w tej okolicy, pośmiać się i skosztować pysznych potraw. Przy okazji okazuje się , że przyjaciółka jednego z biesiadników opiekuje się zamkiem w Burgos, który chce jutro odwiedzić, więc mamy już załatwioną wejściówkę tam.
DZIEŃ CZWARTY
Dzień pod hasłem "cuda w głębi lądu" Być w Benetutti i nie zażyć kąpieli w dzikich termach to byłby grzech, toteż po karnawałowych szaleństwach witamy dzień kąpielą w zbudowanej przez Rzymian kamiennej "wannie" z wodą o temp. 37 st.C. Potem poranna kawa w Su Pinnettu - hacjendzie naszego przyjaciela Mario super miejsce na nocleg, postój kamperem i przede wszystkim na sardyński obiad lub kolację z lokalnymi pysznościami Odmłodzone termalną kąpielą, ruszamy panoramiczną trasą przez maleńkie klimatyczne miasteczka Bultei, Anelo, Bono do Burgos, gdzie do zwykle zamkniętego, średniowiecznego zamku wpuściła nas po znajomości " znajoma sardyńskich znajomych".
Ścieżka panoramiczna wokół zamczyska to bajka, a smaku dodał jej spotkany tam piękny rumak na wolnym wybiegu oraz miły pan, który zbierał "rappacelli", dziką roślinę jadalną. Zjadłyśmy trochę na drugie śniadanie:)
Aha, a w miasteczku Burgos stało moje wymarzone auto ;)
Tylko pół godziny autem dalej ruszał już karnawałowy turniej jeździecki w miasteczku Santu Lussurgiu. Cudem udało nam się zdobyć super miejsce na starym murze w towarzystwie nowo poznanej pani Bonarii, która jest mamą jednego z wieloletnich zawodników turnieju i opowiedziała nam o tym wydarzeniu od strony lokalsa, a ja wszystko nagrałam dla Was:)
Także ten karnawał jest jeździecki, 2 osobowe drużyny muszą pokonać krętą wąską 800 metrową drogę uliczkami starówki jak najszybciej, trzymając się cały czas za ramiona, Wszystko jest punktowane, także kostiumy i ozdoby koni. Trasa jest pokonywana kilka razy, dzięki czemy na bocznych uliczkach można co krok spotkać jeźdźców w barwnych strojach, którzy wracają z mety na start trasy.
Nocujemy w agroturystyce Francadu pod miasteczkiem Santu Lussurgiu, jak najbliżej karnawału. Eleganckie pokoje, cieplutko( w lutym noclegi z ogrzewaniem są dużo fajniejsze), rano gospodyni opowiada nam o tradycjach ich karnawału, na ścianach wiszą zdjęcia zawodników z jej rodziny i przyjaciół.
DZIEŃ PIĄTY
Poranek pod wodospadem Sos Molinos pod miasteczkiem Santu Lussurgiu i małe odkrycie. W drodze powrotnej spod wodospadu do auta skręcamy w wąską dróżkę, która prowadzi nas na szczyt wodospadu, a dalej jedna za drugą małe kaskady, pod każdą basen skalny, miejsce z bajki, nie ma go na google maps:)
Reszta dnia to fantastyczna wędrówka dzikimi plażami w okolicy miasteczka Tresnuraghes. Nie sposób opisać piękna tych miejsc!!! Skały o różnych kolorach i kształtach, skalne morskie baseny i cudowne słońce cały dzień! Te miejsca są oczywiście opisane w moim przewodniku Sardynia Zachodnia.
W tej krainie dzikich plaż można w wielu miejscach przyglądać się światu przez stworzone przez naturę "skalne okna". Dobrze jest czasem zmienić perspektywę...
Dziś nocujemy w Bosa w znanym mi już z poprzednich zimowych wypraw, bardzo fajnym B&B Sandalia w Bosa u gościnnej Paoli, która wieczorem opowiada, o co chodzi w karnawałowych "dziwactwach", które obejrzymy jutro Oj…będzie się działo!
DZIEŃ SZÓSTY
Przedziwny karnawał w Bosa, pełen odniesień do najintymniejszych spraw...Zdecydowanie unikatowe wydarzenie tego typu na Sardynii. Tego dnia w miasteczku w ciągu dnia spotkacie setki lamentujących wdów ( i kobiety i mężczyźni przebrani) niosących w ramionach laleczki - umierające z głodu ale także wyposażone w genitalia. Tak, tak, trochę to wszystko skomplikowane…opowiem o tym dużo więcej w odcinku na moim kanale YT Alicja na Sardynii, do którego zebrałam dużo super ciekawego materiału.
Materiałem medialnym stałam się i ja, bowiem na ulicy Bosy zaczepiła nas lokalna sardyńska telewizja i zrobiła z nami krótki wywiad, tu możecie go obejrzeć - https://www.youtube.com/watch?v=dTsAlyuQrXQ&feature=youtu.be
Dla odprężenia po tych silnych przeżyciach, część dnia na trekkingu dzikim wybrzeżem w Bosa, kraina z bajki i kreatywność natury na maxa! Miejsce o nazwie Scoglio di Balena Bianca poraża pięknem!!!
Wieczór znów na starówce, gdzie bohaterowie karnawału, po zmroku zmieniają kreacje z czerni na biel. Chodzą z lampionami szukając Giolzo - króla karnawału, potem palą jego kukły w ogniskach. Jutro ruszamy w stronę półwyspu Sinis.
DZIEŃ SIÓDMY
Poranek pod, a właściwie nad wodospadem Capo Nieddu, najwyższym z sardyńskich wodospadów spadających do morza. Możnatam podejść na sam szczyt tej olbrzymiej kaskady, fantastyczne miejsce! Doszliśmy tu w 10-15 minut pieszo ścieżką wśród pastwisk z mniejszego, także spadającego do morza wodospadu Iscala de S'Atentu.
Lunch na plaży Is Arenas, długi pas złotego piasku z dzikimi wydmami na tyłach.
Reszta dnia na dzikich, cudownych plażach półwyspu Sinis, także tych kwarcowych, na jednej z nich Su Zinnibiri wzruszający zachód słońca.
W Oristano mam od lat stałą “bazę”. Dom mojej przyjaciółki Bruny, bardzo ciekawej postaci, która uczyła włoskiego na kilku kontynentach, mieszkała w brazylijskiej faweli, a dziś prowadzi w Oristano kulturalne stowarzyszenie. Zjadłysmy w ich przewesołym towarzystwie kolację. A jak goście już wyszli, zostałyśmy z Bruną same i do późna rozmawialiśmy o literaturze i poezji, ach jaka piękna noc…na biurku Bruny ujrzałam 5 książek Olgi Tokarczuk, włoskie tłumaczenia oraz tomik poezji Szymborskiej, więc rozumiecie, to naprawdę bliska mi dusza :)
Dziś odwiedziłyśmy także plaże, przy której spędzimy czerwcowy turnus sardyniomaniaków, jest śliczna, a 300 m z niej fantastyczne skalne łuki, ach, popływamy tam w czerwcu z maską i rurką :)
Podczas wizyty u bruny podziwiam wiszace na ścianach jej mieszkania niesamowite obrazy, malowane i "pieczątkowane" na tkaninach z odzysku, ozdabiane także technika batiku. Są pełne życia i energii. Bruna opowiada mi, że tworza takie razem w siedzibie ich grupy, ostatnio wykorzystali je podczas imprezy społecznej w parku, park ma być niebawem ścięty i powstanie tam wielki luksusowy hotel z polem golfowym. Mieszkańcy okolicy starają się zwrócić uwagę władz, oni kochają swój park. Stowarzyszenie kulturalnych zapaleńców w Oristano nazywa się Hathor, maja stronę na fb - https://www.facebook.com/groups/607288212981981/?hoisted_section_header_type=recently_seen&multi_permalinks=1668910260153099
DZIEŃ ÓSMY
Poranek u artystki Bruny w Oristano, jej magiczne obrazy przeniosły mnie w inny świat i mentalnie zostałam w nim do końca dnia Przejazd w niższą część zachodniego wybrzeża, gdzie czeka na nas dom w Nebida z oszałamiającym widokiem na morze. Ale przede wszystkim czekają w Nebida wieloletni przyjaciele, Marta, Dominik, Jeremi i Gaja. Polska rodzina ze Śląska. jedyni polscy mieszkańcy w miasteczku. Możecie tu spędzić wakacje w jednym z 2 ślicznych domków z super widokiem na morze. Marta i Dominik sami je wyremontowali i urządzili z artystyczna duszą.
Popołudnie spędziłam na super panoramicznej trasie trekkingowej klifami z Nebida do Fontanamare. Fragment pięknego szlaku Sentiero Miniere nel Blu. Pogoda nadal dopisuje:)
Jeśli lubicie wędrówki bardzo panoramicznym wybrzeżem, spędźcie trochę czasu w Nebida! Przyda się także mój przewodnik Trekking na Sardynii.
DZIEŃ DZIEWIĄTY.
Trekking sardyńskim wybrzeżem to moja wielka miłość, praktykowałam ją także dziś:) fantastyczna trasa z plaży Porto Paglia klifami i wydmami do plaży Cala di Acqua Sa Canna. Ta ostatnie to miejsce z baaardzo dzikiej bajki... Odwiedziłyśmy także najpiękniejszy sardyński domek rybaka. Zjadły leniwy obiad na naszym super tarasie z widokiem na morze w domku Marty.
Na zachód słońca podjechałyśmy na plażę Masua, tio ta z widokiem na słynna Kostkę Cukru , czyli największa w Europie skalna kolumnę wystającą z morza.
Ze smutkiem opuszczamy ten piękny dom... U naszej rodaczki Marta Martini w Nebida. Zachwycający widok na morze, 3 sypialnie, wnętrza urządzone ze smakiem i artystycznymi motywami autorstwa gospodyni. Ten dom jest tak fajny, że nie chce się z niego ruszać, SERIO!!! Wiecie, jaki ze mnie włóczęga i poszukiwacz nowych miejsc, a gdy dziś usiadłam z herbatą w drzwiach patrząc na morze, kusiło mnie by po prostu tam zostać... Oczywiście zew przygody wygrał, a okolica super ciekawa - niesamowite plaże, super panoramiczne trasy piesze, rowerowe, samochodowe, ciekawe miasteczka. W Nebida 6 restauracji, pizzerii, bary, piękny punkt widokowy z kilkoma skalnymi kolumnami wystającymi z morza, zabytkowa myjnia minerałów - sugestywne ruiny nad brzegiem morza. U Marty można zatrzymać się także na krócej niż tydzień.
POLECAM Z CAŁEGO SERCA!!!! wwe- leondedellasardegna
DZIEŃ DZIESIĄTY, OSTATNI.
Ostatni, ale równie piękny jak dziewięć poprzednich. Wyjeżdżając z Nebidy kupujemy Su Mustazzeddu, lokalne malutkie zawijane pizze. Będzie prezent dla Lucio i Simonetty, przyjaciół z Quartu, u których dziś śpimy. Przy okazji odnoszę moje małe zwycięstwo - NIE kupiłam tych ślicznych ciasteczek z kremem ze zdjęcia poniżej. Poranek archeologiczny na wyspie Sant'Antioco,zwiedzamy Villaghio Ipogeo - niesamowite miejsce, do lat 80' ludzie żyli tutaj w wykutych w skale grobowcach. Przy okazji mijamy lokalny targ warzywny, i dostaje nam sie od losu wesoła lekcja obsługi karczocha, z której wychodzimy obdarowane siatką karczochów
Jadąc w stronę Cagliari, odwiedzamy 3 dzikie plaże w Teulada - Porto Labroi, cala Cabras i Cala di torre Pixinni I choć sardyńskie niebo zachmurzyło się, obrażone, że już wyjeżdżam, i tak były przepiękne!!! Znalazłam tam kilka szkiełek wygładzonych przez morze, zrobię z nich naszyjnik
Ostatni na tym pobycie wieczór spędzamy z kochanymi Lucio i Simonettą, którzy świętują ukończenie studiów artystycznych ich syna Marco, zdolnego rzeźbiarza, o którym na pewno jeszcze usłyszymy. To przyszły sardyński Michał Anioł Ale i jego tata Lucio jest zdolnym artystą, piękne cuda robi ze staroci, złomu, drewna z ruin domów itd. W tym gościnnym domu możecie spędzic piekne wakacje.
MIESZKANIE U LUCIO Z BASENEM – https://www.sardynia-wakacje.com/mieszkanie-u-lucio-z-baseem
Super miejsce z niesamowitymi gospodarzami, na blogu w zakładce z relacjami mnóstwo opowieści o polskich wakacjachw tym domu
To był pierwszy dzień bez słońca, wszystkie poprzednie pogoda była super,pełne słońce:) Trochę się boję aury, która czeka w Polsce..
Co przywiozłam z lutowej Sardynii? Pomarancze, cytryny mandarynki, które teraz tam dojrzewają. Karczochy, na które teraz jest tam sezon. Marmolade pomarańczową z agroturystyki , z opuncji figowej z marketu i obłędny cytrynowy dżem autorstwa Lucio z Quartu. Pecorino, czyli owczy servvEko mydła od Marty z Nebida i oczywiscie zapas kosmetyków od naszej rodaczki Sylwii - https://www.facebook.com/profile.php?id=100057497266375 Nie wyobrażam sobie życia bez nich
10 DNI W LUTYM NA SARDYNII, PODSUMOWANIE - wiem, czego można spodziewać się po Sardynii, ale i tak piękno odkrytych miejsc, pogoda i oryginalność karnawałowych imprez mnie zaskoczyły. Oczywiście pozytywnie! 9 na 10 dni było pełne słońce i w najcieplejsze godziny dnia temperatury sięgały 22 st. C Oczywiście poranki i wieczory dużo chłodniejsze. Były kąpiele w morzu, spacery i trekkingi oszałamiającymi trasami, wodospady i skalne baseny pełne wody, chodzenie na bosaka. Brałyśmy udział w 3 niezwykle barwnych imprezach karnawałowych, a podczas jednej z nich nawet wystąpiłyśmy w lokalnej TV Na naszej trasie były klimatyczne miasteczka, a ich mieszkańcy cieszyli się z wizyty cudzoziemców poza sezonem. Byłysmy pięknie goszczone i karmione u przyjaciół ale i poznałyśmy kilka nowych miejsc noclegowych, wartych polecenia. Jak zawsze, zdarzyły się niezaplanowane przygody i ciekawe spotkania z lokalsami. Udało mi się odwiedzić ok 30 dzikich plaż, wszystkie znajdą sie w tworzonym od jakiegoś czasu nowym przewodniku Dzikie plaże i baseny skalne Sardynii. Po raz kolejny potwierdzam, że warto lecieć na Sardynię w lutym. Zresztą warto w każdym miesiącu roku:)
Następny postój pod nuragiem Ponte Dualchi, okazałym, z dobrze zachowaną klatką schodową i super widokiem z pierwszego piętra. Leniwy piknik pod nuragiem i bieganie na bosaka po ciepłej trawie…