z roku 2019
10 DNI KWIETNIA w pojedynkę
Podróż w pojedynke także może być udana,
na pewno łatwiej nawiązuje sie wtedy znajomości i przyjaźnie
z miejscowymi. 3 miejsca pobytu - Cagliari, Alghero
i Cala Gonone, wynajęte auto z poleconej przez Alicję
wypożyczalni, przewodniki Alicji oraz czas, którzy poświęcili
mi poznani na miejscu Sardyńczycy, niesamowicie gościnni.
Odwiedziałm przepiekne miejsca – Castello w Cagliari,
Kwarcową Plażę, Stare Miasto w Alghero, prawie dotarłam
na Cala Luna pieknym szlakiem górskim, odwiedziłam
niesamowite baseny skalne w górach na wschodnim
wybrzeżu, spędziłam piekne 2 dni w Cala Gonone,
gdzie zapalony pasjonata miejscowej prehistorii zabrał mnie
w nieznane nikomu nuragi i ruiny po prehistorycznych
i rzymskich osadach. Sardynia jest magicznym miejsce,
a Sardyńczycy to gościnni i otwarci ludzie. Nocowałam w
Apartamencie nad dachami Cagliari – polecam to miejsce
z całego serca! Oraz w B&B Przy Porcie w Alghero, miła obsługa.
Już planuję powrót na Sardynię :)
TYDZIEŃ NA POCZĄTKU MAJA, 8 osób u Lucio w Quaru
Słyszałam z kilku ust że warto zobaczyć Sardynię. Przeglądając FB natrafiłam na stronę Alicja na Sardyni. Strona Pani Alicji tylko mnie utwierdziła a za razem zachęciła że ten wekeend majowy spędzimy właśnie na Sardyni. Napisałam do Pani Alicji z różnymi pytaniami ( i tu muszę zaznaczyć że wogóle sie nie znamy ) na które błyskawicznie otrzymałąm odpowiedź a później pomoc jeśli chodzi o zakwaterowanie, wynajem samochodu oraz przewodniki po Sardyni tak opracowane tylko wsiąść w samochód i zwiedzać!!!
My lecieliśmy Kraków - Cagliari naszą podróż zaczęliśmy z przygodami bo w luku bagażowym był jeden nadbagaż i co dzień mieliśmy przygody będziemy wspominać na długie lata :) Pan z wypożyczalni samochodów czekał na nas bo na szczęście obserwują loty :) Później już tylko
do Lucio. Mieszkanie u Lucia polecam było na osiem
osób, warunki mieszkaniowe superkowe było
wszystko co było nam potrzebne do codziennego
funkcjonowania, basen, zaprzyjaźniony piesek
" Batman" do morza z 10 minut. Sam gospodarz
bardzo sympatyczny Włoch co dzień wieczorami
rozpieszczał nas nalewkami: mirtówką,cytrynówką,
pomarańczami. O co zapytaliśmy za raz pan Lucio z
uśmiechem na twarzy zjawiał się!Jego żona dałą mi
syrop własnej roboty kiedy byłam chora.
Ja planowałąm co chcielibysmy zwiedzić,
zadzwoniłąm do Pani Alicji z pytaniem czy byłoby
możliwe tyle zobaczyć - na drugi dzień otrzymałam
na @ od Pani Alicji gotowy plan całej naszej podróży
łącznie z danymi GPS, tylko wsiąść w samochód
i zwiedzać!
W pierwszym naszym dniu pojechaliśmy na plażę Arutas - piękna plaża z kamyczkami kwarcowymi. Tharros - starożytne miasto - zwiedzaliśmy. Cypel Capo Pecora, plaża z okrągłymi kamieniami nazywają sie " jaja dinozaura".Plaża piekna, inna, morze było wzburzone widok fantastyczny. Później wstąpiliśmy zanużyć stopy nadługiej piszczystej plaży Spiaggia I Pini.
Naszym ostatnim punktem w tym dniu było Porto Flavia - niestety kopalnia była zamknięta ale zrekompesował nam zapierający dech w piersiach- zachód słońca z pięknym widokiem na skałę Pan Di Zucchero!
Drugi dzień nasza wyprawa na Giara Di Gesturi - tu chcę tylko zaznaczyć ze jadąc trzeca dobrze uważać na znak który był pod koniec miasteczka. My pożyczyliśmy rowery a po powrocie wrzuciliśmy po 5 euro do puszki :)Giara di Gesturi - cieszyliśmy się jak małe dzieci kiedy na własne oczy zobaczyliśmy dzikie konie,stado baranów, stado kóz i stawy z białymi kwiatami niczym ' dywan" rozłożony na wodzie konie w nich brodzą.Widok łał!Oraz pierwszy raz w życiu widziałam drzewa korkowe.Wszystko łał!
Później Barumini którego "ozdobą"jest jedyne na wyspie na liste UNESCO - kompleks Su Naraxi czyli najsłynniejszy na Sardyni NURAG.
Na koniec dnia San Sperate - miasteczko - muzeum, spacerowanie to przygoda w sztuce: setki kolorowych murali zdobią ulice, opowiadając historię, wiejskie tradycje i życie społeczności.
1 maja ten dzień zapadnie wszystkim w pamięci. Tego dnia w stolicy Cagliari była Festa di Sant Efisio - 365 dla upamietnienia końca plagi w 1656. Parada trwała
3 godziny długo by tu opiosywać - trzeba by
zobaczyć na własne oczy! Później zwiedzaliśmy
Cagliari a wieczorem flamingi! To był wspaniały
dzień jak zresztą wszystkie inne! W czwartek
pojechaliśmy na moją wymarzoną plażę Cala Luna
- dotrzeć na plaże można łodzią, kajakami lub pieszo
tak jak my, szliśmy 2 godziny. Mieliśmy piękną
słoneczną pogodę każdy korzystał z kąpieli w morzu.
Jestem zauroczona tą plażą.Na plaże jechaliśmy
drogą szybkiego ruchu a w drodze powrotnej trasą
panoramiczną między Dorgali a Barunei 63 km.
Jechaliśmy przez Przełęcz Gena Silama
(1017 m n.p.m. ) za Przełęczą przy drodze pasły się
dzikie kozy. Kolejnym celem był Arbatax - skały mają
rzeczywiście mocną czerwoaną barwę i do okoła
piękne widoki. W piątek mieliśmy zdobyć najwyższy szczyt Sardyni niestety zapowiadało sie deszczowno. Pojechaliśmy na plażę Punta Molentis _ lazur i turkus morza. Plażę ozdabia wysoka szpiczasta skała. Ostatnia nasz a plaża to Capa Carbonara po której spacerowaliśmy.
W sobotę dzień luźny Cagliari - muzeum kolejnictwa, muzeum archeologiczne oraz zakupy. To był piękny czas spędzony z rodziną i zobaczyć tyle pięknych miejsc to było mega!
Pani Alicjio dziękujęmy z całego serca za wszelką pomoc! Dziś rzadko spotyka sie takich ludzi! Jeśli ktoś by wybierał się na Sardynie to polecam zwrócić sie do Pani Alicji udzieli 100 % informacji.
Jeszcze raz dziękuję Pani Alicjo!
5 DNI MAJA, objazdówka południowy wschód
Byłam na Sardynii na początku maja z 80-letnią mamą... Tak, tak, takie osoby też dają radę i powiem więcej, wracają zachwycone.
Po raz drugi wybrałam się na Sardynię z e szczegołowym
planem objazdóki przygotowanym dla nas na zamówienie
napisanym pzrez Alicję - niesamowitą osobę, która tak
trafiła w moje gusta, że nie wyobrażam sobie następnego
wyjazdu bez jej wsparcia, osobę, która tak zaraża miejscami,
które poleca, że kochacie je, już przed wyjazdem.
Przewodnik obecny i z ubiegłego roku był napisany tak
dokładnie, ze nie sposób zabłądzić lub nie trafić
we wskazane miejsca.
Ponadto wszystkie polecane miejsca noclegowe Alicja
Stolarczyk były trafione... Nie dość, że zarezerwowała te
miejsca, to jeszcze kontaktowała się na bieżąco, podczas
naszego pobytu z gospodarzami...
W ubiegłym roku byłam z synem - Alghero, Cala Gonone.
W tym roku explorowałam inny region Sardynii - pd zachód
Byłyśmy na przepięknej wyspie San Pietro, w urokliwym
miasteczku Nebida, skąd już jest rzut beretem na Kostkę
Cukru, Plażę Masua, Porto Flavia, Iglessias.
Alicja, oczywiście również poleca miejsca, gdzie zjeść, żeby
przynajmniej trochę poczuć się jak rodowity Sardyńczyk, nie
wspominając już o kolacjach na agroturystyce, które są
przepyszne. Już myślę o następnym wyjeździe i nie
wyobrażam sobie, że w moim plecaku nie znajdzie się znowu
przewodnik napisany przez niesamowitą osobę, jaką jest
Alicja z jej wskazówkami, poradami, a przede wszystkim
przeogromną wiedzą o Sardynii.
Grażyna
CZERWIEC, 4 dorosłych + 3 dzieci, dom Alessandro w Santa Margerita di Pula
W zaplanowaniu naszej wyprawy z nieocenioną pomocą Alicji mieliśmy jedne z najbardziej fantastycznych wakacji w życiu. Kwestia domu, wynajęcia auta, dodatkowych atrakcji - we wszystkim pomogła nam Alicja! Namęczyliśmy ją mailami na które zawsze odpowiadała - niesamowita!
Byliśmy wybredni, nieznośni, zmienialiśmy rezerwacje domów, miejsc aż wreszcie dopięliśmy wszystko na ostatni guzik.
Przelot Lufthansą z Poznania do Frankfurtu i przesiadką na lot do Cagliari. Powrót przez Monachium.
Lufthansa miło traktuje rodziny z dziećmi, zawsze mieliśmy pierwszeństwo wejścia na pokład danego samolotu. Najmłodsi jak zawsze dostają upominki w czasie podróży, a na lotnisku, z dziećmi przechodziliśmy poza typowymi bramkami, żeby nie czuły żadnego stresu. To miłe, że z taką empatią podchodzili do nas. W Poznaniu tradycyjnie, bez wyróżnień. Na lotnisku po przylocie do Cagliari, bez problemu i kolejek wypożyczyliśmy samochody w wypożyczalni poleconej przez Alicję. U innych były kilkuosobowe kolejki, a u tych pusto. Mogłoby to świadczyć o złej renomie tej firmy, ale zapewniam, że nie było żadnych problemów z wypożyczeniem oddaniem, ubezpieczeniem i komunikacją z pracownikami wypożyczalni.
Dom - nasz dom w Santa Margherita di Pula Parterowy, położony w samym lesie, nie super nowy, ale nowoczesny, przemyślany, dobrze zaprojektowany,
z gustem, z wyjątkowymi obrazami na ścianach,
z niepowtarzalnym wystrojem wnętrza. Dom jak nie
dom, jakby statek, w niecodziennej bryle, super
funkcjonalny z obszerną kuchnią, jadalnią i 4
sypialniami. Taras od morza idealny na poranne
śniadania i planowanie kierunku zwiedzania kolejnego
miejsca z pomocą obszernego Przewodnika Alicji!!
Taras z zadaszeniem od część ogrodowej idealne na
kolacje i podsumowanie dnia. No i taras z leżakami i
wielkim stołem na dachu domu…idealny do
wszystkiego ☺ Nasz dom był w pierwszej linii przy
morzu, na bosaka, niespełna 50 kroków i byliśmy na
plaży… w morzu… w błękitno-turkusowej ciepłej
morskiej wodzie. Dom wyposażony we wszystko co do
życia potrzebne, w ilości takiej że pułk wojska można by
przyjąć na posiłek. Idealne, ciche, niezbyt ludne miejsce
na odpoczynek, Ptaki śpiewające w drzewach, miło
budziły nas i towarzyszyły przy porannym śniadaniu i kawie.
Wyspa – poznaliśmy jej mały fragment, tylko ten południowy…
Sardynia sama w sobie jest przepiękna. Przyroda, miasteczka, ludzie - byliśmy, nadal jesteśmy zachwyceni!
Pokonaliśmy wiele kilometrów w pięknych górskich i zielonych krajobrazach, odwiedzaliśmy mnóstwo małych i większych zatoczek z krystalicznie turkusową wodą, jakie do tej pory oglądałem w katalogach biur podróży myśląc że jest to działanie grafika w Photoshopie. Tu było to prawdziwe i rzeczywiste. Podróżując samochodem mijaliśmy kilometrowe ciągi krzewów o kolorowych kwiatach, rosnących tuż przy drogach.
Odwiedzaliśmy miasteczka, miejscowe targi z miłymi i serdecznymi mieszkańcami. Odkrywaliśmy miejsca, do których turyści nie docierają lub jest ich
bardzo mało. Zakochaliśmy się w małym
miasteczku PULA… z przepysznymi gelatto
przy kościele S. Giovanni Battista. Byliśmy
tam codziennie na popołudniowo-
wieczorne spacery, wędrując wśród małych
uliczek, z lodami w ręku, oczywiście.
Alicja ma niesamowitą energię i mnóstwo
pomysłów by urozmaicić swoim rodakom
pobyt na wyspie. Kolacja u Lucia była jedna z
najmilszych rzeczy jaka nam się przytrafiła
dzięki niej. Przepiękny dom architekta
z widokiem na morze, magiczny basen po
zmroku i przepyszne domowe jedzenie.
Klimat tego domu i rodziny Lucio dał nam poczucie jeszcze większej bliskości tej włoskiej rodziny. Żałujemy, że byliśmy tak krótko. Ba, żałujemy ze nie mogliśmy poznać naszej przemiłej rodaczki bliżej - ale wszystko przed
nami. Na pewno wrócimy!
Miłość Alicji do Sardynii jest zaraźliwa!
16 DNI CZERWCA, tydzień płd-zachód, tydzień płd-wschód, rodzina 2+1
Po dwóch latach znowu Sardynia (juhu!!!!!!). Godziny spędzone nad planowaniem trasy. Czy wschód, czy zachód, czy klimatyczne Alghero, czy parę dni w głębi wyspy. Wszędzie pięknie. Wszędzie wyjątkowo. Tu spokojnie, tam dziko a tu piękne plaże i kurorty. Ponieważ wiedziałam i wiem, że moja noga nie raz jeszcze tu zawita, na cel wzięłam płd-zach, płd-wsch i chwilę w Cagliari.
Pierwsze chwile w stolicy.
Po wylądowaniu w Cagliari, z lotniska odebrał nas pracownik wypożyczalni samochodowej (poleconej przez Ciebie Alicjo) Luca Fede Poli. Wcześniej komunikowałam się z wypożyczalnią za pośrednictwem messengera, gdzie ustaliliśmy warunki transakcji oraz otrzymałam na maila warunki umowy. Na skutek braku omówienia małego szczegółu, na miejscu okazało się, że nie możemy wypożyczyć zarezerwowanego Fiata pandy. Nie możemy wypożyczyć żadnego samochodu w tej wypożyczalni (żadna ze stron nie była winna). I w tym momencie moja przeogromna miłość do Sardynii i mieszkańców tej wyspy urosła do niewyobrażalnych rozmiarów. Dlaczego...?
Pracownik zadzwonił do szefa, szef do kolegi z innej wypożyczalni, przewieziono nas (domyślam się, że do konkurencji) a tam w cenie umówionej z Luca Fede Poli otrzymaliśmy nowiutkiego, dopiero co przywiezionego z salonu SUVa. No jak ich nie kochać ?:)
Tydzień w Porto Pino.
Porto Pino to klimatyczne, spokojne miasteczko. Mały port, dużo zieleni, cisza i... komary :).
Plaże, na których byliśmy na miejscu to: bezpośrednio w Porto Pino oraz obok na Is Arenas Biancas. Było pięknie. Zaznaczę, że szukam miejsc ze spokojną wodą i płytkim dnem, gdzie 5 letnia córka będzie mogła swobodnie brykać w wodzie. Uwaga: parking 5 EUR, zaś leżaki w Stabilimento Balneare Caraibi Beach (stojąc twarzą do morza, bar i leżaki po prawej stronie) 20 EUR. W Porto Pino jedliśmy w poleconym przez Alicję miejscu, tj. La Peschiera. Ze swojej strony polecę restaurację La Medusa (blisko portu).
Z rewelacyjnego przewodnika Alicji wybraliśmy się na kilka wycieczek.
1. San't Antioco.
Mam wrażenie, że byliśmy jedynymi turystami na tej
wysepce. Miejsc parkingowych do wyboru, do koloru.
Pierwsze kroki skierowaliśmy do kawiarni w porcie. Kawa
i sok a następnie spacer pustymi uliczkami w kierunku
Spiadżdży :) di Sottotorre. To był przyjemny dzień.
Praktycznie sami miejscowi, pyszne lody w Gelaterii
Il Pinquino.
2. Antico Borgo di Tratalias.
Na miejsce dotarliśmy w trakcie sjesty. Uliczki puste.
Chwilę posiedzieliśmy w cieniu pod drzewem, obeszliśmy
kościół i wróciliśmy do Porto Pino.
3. Masua Spiaggia i słynna kostka cukru :)
Wyjazd rano. Po drodze zrobiliśmy przerwę na spacer
ścieżką widokową Sentiero di miniatori. Widoki zapierają
dech w piersiach. W połowie trasy jest kawiarnia, gdzie
można usiąść przy stoliku, wypić kawę i ruszyć dalej.
W drodze powrotnej "zahaczyliśmy" o Iglesias. Tradycyjnie poszwędaliśmy się po uliczkach. Niestety parasolki (wizytówka Iglesias) nie zostały jeszcze rozwieszone. Gnieniegdzie wisiały pojedyncze sztuki. Ale i tak było bardzo przyjemnie. Jeśli mielibyście ochotę na pizzę w Iglesias, polecam Locanda sa Matracca na Via Republica 42. Jeśli jesteście zbieraczami magnesów lub lokalnej ceramiki, gorąco polecam zajrzeć na Piazza Pichi. Jest tam sklepik z w/w produktami (na rogu kamienicy). Pani na miejscu, wręcz wśród półek ma miejsce, gdzie dekoruje swoje dzieła i wykańcza je. Bardzo ciekawe miejsce/sklepik.
4. Grotte is Zudas
Kolejne ciekawe miejsce. Fakt, że jesteś w miejscu, gdzie są najstarsze we Włoszech groty sprawia, że można poczuć się wyjątkowo. Poza tym przewodnik bardzo ciekawie opowiada o eksponatach. To były dobrze wydane EUR :). Tego dnia byliśmy jeszcze na plaży Su Giudeu. Przepiękne miejsce. Płytko i turkusowo. Dla dzieci rewelacja.
5. Spiaggia di is Arutas, Spiaggia di Mari Ermi, San Salvatore
W dniu, kiedy przenosiliśmy się z Porto Pino na Costa Rei postanowiłam zobaczyć plażę, o której oczywiście wyczytałam w przewodniku Alicji. No cóż.....skoro Spiaggia di is Arutas została okrzykniętą jedną z najpiękniejszych plaż (chyba w 2013 r.), muszę ją zobaczyć. Po drodze zajechaliśmy do San Sperate, gdzie na spacerze wśród ciekawej "architektury" tego miejsca spędziliśmy około godziny. Ciekawe miejsce. W drodzę skądś/dokądś warto.
Tego dnia, na spiaggy di is Arutas było bardzo wietrznie a morze było dość wzburzone. Nici z kąpieli. Piasek, faktycznie wyjątkowy. Ludzi niewiele. Po jakimś czasie zdecydowaliśmy przenieść się na pobliską plażę (Spiaggia di Mari Ermi) popatrzeć na kitesurfingowców. Wiatr im sprzyjał :). Nam mało głowy nie urwało :). Plaża z białym piaskiem. Przepiękna. Przy parkingu przyjemny bar/szkółka (Il Quarzo Bianco). Poza miejscami siedzącymi wewnątrz lokalu, stoliki i hamakami na zewnątrz. Iście chillout'owy klimat.
Tydzień na Costa Rei.
Korzystając z pomocy i kontaktów Alicji, zamieszkaliśmy w domku Franciszka. Punktualnie, w umówione miejsce podjechała Maria z Lucio, gdzie dalej poprowadzili nas do domku, właścicielka Maria - wspaniała, pełna spokoju i ciepła osoba. Przekazała istotne instrukcje dotyczące użytkowania domu oraz oprowadziła po wszystkich pomieszczeniach. Dom ma wszystko co potrzebne do życia. Mała kuchenka, mały salonik i łazienka na dole. Na górze sypialnia i pokój z dwoma pojedynczymi łóżkami. Taras z ogródkiem, gdzie można spędzać wieczory czy jeść śniadania. Tuż obok basen, z którego można korzystać (w czerwcu był jeszcze nieczynny) oraz restauracja/pizzeria. Do morza, sklepów, restauracji ok. 800 m.
Wspomnę, iż ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu i wzruszeniu Maria zapewniła owoce, chleb własnego wypieku, babeczki, zaś w lodówce czekał na nas talerz z wędlinami i serami. Pierwszy raz doświadczyłam takiego powitania przez obcą osobę. Plaża, która nas zachwyciła (oczywiście z racji płytkiego dna), to Cala Monte Turno. zdjęcie powyżej. Głównie tam plażowaliśmy. Plaża jest średniej wielkości, nie za duża. Jest bar, toalety, można wypożyczyć leżaki. W drugiej połowie czerwca dość tłoczno. Warto.
Wycieczki:
1. Rejs z portu w Villasimius
Płyneliśmy łodzią "Fiore di Maggio". Bilet dla
dorosłego 45 EUR, dla 5 letniego dziecka 25 EUR.
Mieliśmy 3 postoje. Punta Molentis, Cala
Cuccureddu i na otwartym morzu, gdzie chętni
skakali do wody. Jedzenie, które było zawarte
w cenie, było bardzo obfite. Makaron, krewetki,
kalmary, frytki, sery i wino. Nie mam porównania
z innymi rejsami w tym regionie.
Mimo pochmurnego dnia, było wesoło i ciekawie.
2. Kolacja u Lucio
Mimo, że od Cagliari dzieliło nas trochę drogi,
po prostu nie mogliśmy sobie odmówić
możliwości poobcowania z Lucio i rodakami,
którzy również przybyli na kolację.
To był piękny czas. Ciekawe rozmowy, pyszne jedzenie i możliwość spotkania Alicji :).
3. Płaskowyż Giara di Gesturi
Polecam. Polecam. Polecam. Magiczne miejsce. Od samego otwarcia, gdzie obozuje starszy Pan z rowerami, które można pożyczyć za "co łaska" po rozległe tereny, z kozami na drzewie :), spacerującymi końmi, muczącymi krowami gdzieś w zaroślach. Odnośnie rowerów - pełen wybór. Od małych z doczepianymi kółkami po rowery dla starszaków i dorosłych. Również z zainstalowanymi fotelikami. Jeśli waga dziecka pozwala skorzystać z fotelika, sugeruję skorzystać z tej opcji. Drogi, po których sie jeździ są ubite ale kamieniste, czasami trafi się jakiś dołek i wydaje mi się że dziecku może to sprawiać trudność przy dłuższej trasie. W drugiej połowie czerwca - 4 samochody na parkingu.
4. Parco Sardegna in Miniatura
I w tym miejscu nie było za wiele turystów. Co za tym idzie, nie mieliśmy możliwości skorzystać ze wszystkich atrakcji (niestety). Przepłyneliśmy się łódką wokół miniaturowych ekspozycji, przejechaliśmy ciuchcią po parku i zajrzeliśmy do części z dinozaurami, gdzie eksponaty wydają dźwięki i poruszają się. Jeśli Wasze dzieci są wrażliwe na głośne dźwięki i mogą się przestraszyć dinusi, które ruszają łebkami - weźcie to pod uwagę. Byliśmy zmuszeni szybko się ewakuować z tego miejsca.
2 noce w Cagliari
Drugi raz na Sardynii i drugi raz w Cagliari. Chociaż na jedną noc, ale tak by móc pochodzić po starówce, podjechać na polecane przez Alicję kanapki na plaży Poetto (u Baffo).
Biorąc pod uwagę miejsca, w których byliśmy tym razem, w moim odczuciu strona wschodnia wyspy dość znacznie różni się od zachodniej. Różnią się również turyści, jakich spotykaliśmy na swojej drodze i dostępna infrastruktura.
Dziko zakochana w tej wyspie i ludziach zachwycam się wszystkim. Pięknie było po jednej i drugiej stronie. W każdym z zobaczonych miejsc, co innego robi wrażenie i porusza. Jestem absolutnie nieobiektywna :).
Po zakupie najnowszych przewodników Alicji doktoryzuję się z kolejnych regionów. Spisuję atrakcje, ciekawe miejsca, plaże które MUSZĘ zobaczyć. Współrzędne parkingów są na wagę złota.
12 DNI LIPCA, rodzina 2+2, mieszkanie przy Maria Marina w Olbii
Dzień dobry Pani Alicjo, bardzo dziękuję za pomoc
w organizacji wakacji na Sardynii. Codziennie
plażowaliśmy na innej plaży, poszlismy pieszo na
cala Golorizte' (cudowne osiołki , dzieci były
zachwycone), płynęliśmy poleconym stateczkiem
po archipelagu La Maddalena. Korzystalismy tez
z restauracji, którą nam Pani poleciła zamawiając
pizzę na wynos i pzrepysznej lodziarni Smeralda.
Piekne widoki i nieziemski kolor wody na pewno
pozostana na długo w naszej pamięci. Z kwaterą u
Rominy tez było wszytsko w porządku, mieszkanie
czyste, spore mieszkanei, dobra lokalizacja, choć z
"naszej" plaży korzystalkismy w sumie 2 razy,
chcieliśmy odwiedzić jak najwięcej miejsc.
Najbardziej uzrekły nas plaże w okolicy Porto
San Paolo i San Teodoro, np La Cinta, choć dużo
ludzi niestety. Ciekawie było w Porto Cervo.
Myslę, że jeszcze kiedyś wrócimy na Sardynię :)
Przepiękna wyspa i ta niesamowita zieleń! Pani
przewodnik był mega pomocny!
Gosia z rodziną
DWA TYGODNIE NA PRZEŁOMIE CZERWCA/LIPCA, rodzina 2+2 Słonecznik w Golfo Aranci i Quartu
Nasza rodzina: Grażyna Marian oraz Mateusz 9 lat i Ania 7 lat.
Wyjechaliśmy 21.06.2019 rano z Poznania, na wysokości Insbrucka mieliśmy nocleg w uroczym miejscu w górach.
Następnego dnia kierunek Livorno i czas aby zobaczyć krzywą wieżę w Pizie.
Prom z Livorno do Olbii mieliśmy o 23:50. Na parkingu przed promem byliśmy na 2,5h i dzięki temu wjechaliśmy na prom na początku.
Korzystając z porad Alicji zabraliśmy materace i pompkę elektryczną - noc przespana, rano byliśmy o 7:00 w Olbii. Po 0,5 h zaparkowaliśmy przed Słonecznikiem i poszliśmy na plażę :)
Od 9:00 mogliśmy się zakwaterować, Romina bardzo miło nas powitała, wytłumaczyła zasady segregacji śmieci, szybko odpowiadała na wszelkie zapytania (typu wymiana butli gazowej, gdzie wymienić zbitą szybkę w telefonie .
Z trzech plaż na pieszo od Słonecznika najciekawsza, to Bianka. Jeden dzień podróżowaliśmy i zatrzymywaliśmy się na wielu plażach na Costa Smeralda. Prawie do zachodu słońca zostaliśmy na Spiaggia Capriccioli.
Odwiedzone przez nas plaże były pełne
plażowiczów i prawda, za każdym razem Alicja
podkreśla, że aby poczuć piękno tych plaż
należałoby być tam wcześnie rano. Nam się nigdy
to nie udało, raczej byliśmy na plażach do późnego
wieczora co miało też swój urok, bo woda czysta,
krystaliczna, ciepła, już nie tak upalnie i na plażach
się wyludniało.
Odbyliśmy rejs po Archipelagu La Maddalena -
polecam! Wyruszyliśmy zgodnie z przewodnikiem
Alicji, zaparkowaliśmy wg. wskazówek i wybraliśmy
stateczek oczywiście Marinella :).
Rejs cudowny ze względu na wrażenia widokowe
oraz czas na kąpiel na pięknych plażach, dwa razy
przystanek przy plażach po 1,5 h i raz kąpiel ze
skokami do wody. Po zacumowaniu poszliśmy na
lody i wzdłuż wybrzeża, w kierunku parkingu
dotarliśmy do Latarni Morskiej.
Wycieczka, której nie zapomnimy i polecamy wszystkim, to Kanion Gorropu.
Na szlak dotarliśmy dość późno, bo po 10:00, było już gorąco. Zabraliśmy solidne buty trekingowe, 3 litry wody na nas czworo, wiedząc, że na dole jest źródło i można wodę uzupełnić. Schodziliśmy do Kanionu około 2,5 h, dobrze że było dużo drzew po drodze, każdy przystanek to picie wody. Piękne widoki, przyroda, szałasy, jaszczurki wygrzewające się na kamieniach...wreszcie dotarliśmy do Kanionu, odpoczynek, płukanie się w płynącej wodzie, picie wody do woli i przejście przez kasy na szlak w Kanionie. Nasze dzieci uwielbiają takie wspinaczki, a te nie były łatwe, często wymagały asekuracji. Przejście przez Kanion ani chwili nie było nudne, cudowne widoki w górę i wokół, tzw. treking z przeszkodami. Szlak miał stopnie trudności żółty, zielony i czerwony dla wspinaczy ze sprzętem. Z dumą opowiadamy, że doszliśmy do czerwonego szlaku. Powrót podobny, wspinaczka po kamolach, znów odpoczynek przy strumieniu, picie wody i piesza wędrówka pod górę na parking i kawa, lody w sympatycznym barze Silana.
Był to duży wysiłek fizyczny - upał i wspinanie się po kamolach - łącznie wypiliśmy 9 litrów wody, źródło na dole było zbawienne i strumień w którym można było się schłodzić też. Dzieci pytane, co najbardziej podobało im się na Sardynii wymieniają Kanion Gorropu, ja też.
Naszą ulubioną plażą była La Cinta - piasek, plaża jak nad naszym Bałtykiem i cudowne krystaliczne ciepłe morze, tu większość czasu spędzaliśmy w wodzie. Pobliskie miasteczko San Teodoro urocze. Drugi tydzień na Sardynii spędziliśmy na południu wyspy i w drodze powrotnej do Olbii na prom, popołudnie spędziliśmy na plaży Cinta (byliśmy też pewni, że po plaży jest gdzie spłukać sól morską. Pizza w San Teodoro i około 20:00 parking przed promem, odpływaliśmy o 22:00
Zmieniając lokalizację na część południową wyspy zaplanowaliśmy przystanek w termach wskazanych przez Alicję. Nigdy nie zapomnę tego doświadczenia.
Wskazówki Alicji: czerwony budynek, brama, że
mogą stać samochody, furtka z palety, łąka,
trzciny, sitowie i ... basen otoczony kamieniami
pamiętający czasy rzymskie :) - znaleźliśmy to,
szliśmy jak po sznurku wg. wskazówek Alicji.
To doświadczenie kąpieli, relaksu w termalnej
wodzie, kryształowej, 38 stopni Celcjusza,
z bąbelkami wypływającymi z piaszczystego dna
i ta przyroda wokół...- dziękujemy Alicjo
za bezcenne wskazówki!
Drugi tydzień w Quartu, tu mieliśmy okazję
osobiście poznać Alicję :), urzekł mnie jej spokój,
uśmiech. Sardynia Alicjo, to Twoje miejsce na
ziemi, czuć że tu czerpiesz energię do życia!
Cóż plaża Poetto, na której głównie mieliśmy
plażować okazała się miejscem dla wszystkich
wodorostów z okolic Sardynii :))), w związku z tym
jeździliśmy na pobliskie i dalsze plaże , min. Plaża is Punta Molentis i uroczy wieczór w Villasimus, Plaża w Poro Pino, poszliśmy w kierunku wydm i zatrzymaliśmy się na 3/4 odległości bo plaża była tam pusta, tylko dla nas.
Z przewodnika Alicji, zrobiliśmy wycieczkę: miasteczko Iglesias, plaża Cala Domestica, Plaża Masua i Kostka Cukru, Nuragi w Gonnesa niestety tego dnia były nieczynne. Iglesias cudne i te parasolki niespotykane jak na zdjęciach Alicji :). Plaże na zachodnim wybrzeżu w pięknych okolicznościach przyrody ale naszym zdaniem zadeptane przez plażowiczów, mokre z brzydkim piaskiem. Wolimy południe i wschód na plażowanie.
Oczywiście Cagliari też odwiedziliśmy - wieczorem, miły spacer po starówce.
Wracając do domu zaplanowaliśmy zwiedzanie Florencji + nocleg, zwiedzanie Wenecji + nocleg oraz polecam odpoczynek na Bawarii w Niemczech - zatrzymaliśmy się w okolicy Garmisch-Partenkirchen na dwie noce aby w ciągu dnia pójść szlakiem przez wąwóz Hoellentalsklam do schroniska i z powrotem. Wrażenia z wąwozu też spektakularne, bo było po deszczu i z góry lała się woda tworząc wąskie długie wodospady, warto na taką wycieczkę zabrać kurtki przeciwdeszczowe i buty trekingowe.
Łącznie z dojazdem nasze wakacje trwały trzy tygodnie. Przez ten czas pokonaliśmy 5300 km. Dzieci uwielbiają słuchać w samochodzie audiobooka "Dzieci z Bullerbyn", obecnie znają go na pamięć (my też:).
Do zobaczenia ponownie na Sardynii :) pozdrawiam serdecznie
Grażyna z rodziną
TYDZIEŃ NA POCZĄTKU LIPCA, rodzina 2+1 apartament Barbara w Quartu
Wakacje na Sardynii to był strzał w tzw. 10. Na tę piękną wyspę trafiliśmy dzięki Alicji. Nikt tak jak ona nie potrafi zarazić miłością do Sardynii i tak naprawdę dzięki jej blogowi i anielskiej cierpliwości w odpowiadaniu na setki pytań zdecydowaliśmy się na samodzielny wyjazd. Urlop już teraz wiemy, że zdecydowanie za krótki, bo tylko tygodniowy, spędziliśmy w pięknej nadmorskiej dzielnicy Margine Rosso. Dzięki pomocy Alicji udało nam się znaleźć świetne mieszkanie, a w zasadzie mały domek 200 metrów od plaży. Barbara, właścicielka, przyjęła nas bardzo miło. W każdej chwili mogliśmy liczyć na jej pomoc. W ogóle sardyńczycycy są cudowni. Otwarci, uśmiechnięci i bardzo pomocni. Dla nich wszystko jest oK :) i no problem:) . Cudownym doświadczeniem było skosztowanie prawdziwej sardyńskiej pizzy, w prawdziwym sardyńskim domu. Lucio oraz jego rodzina przyjęli nas jak przyjaciół. Do tego uczta pod 300 – letnim drzewem oliwnym, czegóż chcieć więcej. Dzięki przewodnikowi Alicji, bez którego zwiedzanie Sardynii nie wchodziłoby w grę, odwiedziliśmy cudowne plaże, z turkusową a może seledynową wodą:) zawsze się o to sprzeczaliśmy:) Janek, nasz syn był wniebowzięty, z wody, co trzeba podkreślić, cudownie ciepłej nie wychodził przez cały dzień. Maska, rurka i obserwowanie ławic ryb, albo szukanie i łowienie morskich żyjątek. To była najlepsza zabawa. Wszystkie plaże, które odwiedziliśmy były wyjątkowe i wszystkie zrobiły na nas ogromne wrażenie (Cala Sinzias, le dune w Porto Pino, Spiaggia di Santa Giusta i oczywiście wielorybek czyli ( Scoglio di Peppino).
Ale żeby nie było, że przez cały tydzień tylko plażowaliśmy, to trafiliśmy do przepięknego miasteczka murali San Sperate, gdzie czas płynie tak leniwie, że to lenistwo udzieliło się i nam:) musieliśmy oczywiście odwiedzić miasteczko Iglesias i przepiękną uliczkę parasolek. Wsłuchaliśmy się w grające rzeźby i zjedliśmy
najsłodsze i najbardziej soczyste pomarańcze prosto z drzewa. Ogromne wrażenie zrobiła na nasgrota di San Giovani, do której trafiliśmy zupełnie przez przypadek, bo Sardynia to wyspa ciągłych niespodzianek, niekończących się plaż, górskich dróg z których widoki zapierają dech w piersi, niesamowitych zabytków, których ilość jest niezliczona. Wrócimy tu na pewno !!!!! Do tych osób, które tu poznaliśmy i do tych, których jeszcze nie znamy. Alicjo, dziękujemy, że mieliśmy możliwość
cię poznać, dziękujemy za cierpliwość i
wyrozumiałość, za wszystkie wskazówki i rady, za
ucztę u Lucio, za wujka Gianniego i Massimo.
Mamy nadzieję, że spotkamy się jeszcze na Sardynii.
Przede wszystkim dziękujemy za przewodnik bez
którego nie zobaczylibyśmy tego, co zobaczyliśmy.
Był naszym nieodzownym „przyjacielem” we
wszystkich podróżach po Sardynii.
Niestety zdążyliśmy zobaczyć tylko promil tego, co
opisałaś w swoim przewodniku, czujemy ogromny
niedosyt, dlatego wracamy na Sardynię i mam
nadzieję, że już w przyszłym roku.
Pozdrawiamy Ciebie i Krzysia, Kasia, Łukasz i Jaś
TYDZIEŃ NA PRZEŁOMIE LIPCA I SIERPNIA, 8 osób apartament u Lucio w Quartu
Witajcie
Jesteśmy po pierwszej i mam nadzieję nie ostatniej :-) wizycie na Sardynii. Mimo, że natura w tym roku w naszej najbliższej okolicy sprawiła figla w postaci niezbyt przyjemnej wody i średnio ładnego brzegu to i tak jesteśmy zachwyceni Sardynią, mieszkańcami i gościnnością naszego gospodarza. Mieszkanie pod opieką Lucia to sama przyjemność. Rozpieszczał nasze małe damy przepyszną lemoniadą, a nas wspólnymi rozmowami i swoim towarzystwem. Sama kwatera bardzo wygodna, przestronna i czysta. Niczego nam nie brakowało.
Dla ośmiu osób (4 dorosłych i 4 dzieci) zdecydowanie polecam.
Czas umilał nam również Batman - piesek gospodarzy. Wszyscy go pokochaliśmy :-) a szczególnie dzieci, z którymi niejednokrotnie spał. Gdy tylko wchodziliśmy do domu, każdemu uśmiechała się buzia i ten jeden wielki radosny okrzyk - BATMAN !!!
Jeśli chodzi o położenie domu to szczerze mówiąc mieliśmy małe obawy, że jest dość wysoko i kawałek do miasta czy plaży trzeba będzie zejść a jeszcze gorzej bo wejść z powrotem. Jak się jednak okazało nie było w tym nic męczącego, przynajmniej dla nas. Nie była to aż taka
duża odległość, a krótka "wspinaczka" nikomu nie
zaszkodziła, nawet najmłodszym. Kolejny plus to
niezapomniany piękny widok jaki mogliśmy co dzień
podziwiać z tarasu, ale ten najważniejszy to uroczy
gospodarze, którym nie przeszkadzało nasze
towarzystwo i śmiem nawet stwierdzić, że byliśmy
naprawdę fajną ekipą :-)
Niezmiernie się cieszę, że mieliśmy okazję tam
spędzić wakacje. Nakręciłam się przez koleżankę z
pracy która wpadła na bloga Alicji i nie żałuję :-)
W organizacji kwatery pomogła nam Alicja i dalej
już poszło. Bardzo tu muszę pochwalić męża za
świetną organizację i ogarnięcie tematu transportów
Bez niego i języka, który świetnie opanował w
bardzo krótkim czasie byłoby trudniej. Niestety nie
mogliśmy skorzystać z rejsu, może następnym
razem :-) Inne atrakcje zorganizowaliśmy sobie sami z pomocą przewodnika Alicji.
Odwiedziliśmy sporo przepięknych plaż, kilkakrotnie Cagliari (na spacery polecamy trasę świetnie opisaną w przewodniku Alicji, stare miasto czy marinę), leniwe i urocze miasteczko San Sperate z wieloma przeróżnymi muralami i oczywiście muzeum grających kamieni Gardino Sanoro. Ku radości dzieciaków podziwialiśmy też stada flamingów, które upodobały sobie okolice Quartu oraz spacerowaliśmy uliczkami Villasimius.
Najbardziej przypadły nam do gustu plaża w Solanas i Geremeas. Piękna woda, ładna plaża, niezbyt zatłoczona mimo okresu w którym byliśmy. Swój niepowtarzalny urok ma też Baia Azzurra oraz Simius. Skorzystaliśmy też z przepysznej sardyńskiej kolacji a mąż odważył się nawet kupić u Gianniego lokalny postrach turystów: ser Casu Marzu i zajadał go z Pane Carasau. :)
Cóż - było cudownie! Szkoda, że tak krótko, ale to dopiero początek naszej przygody z Sardynią - taką mamy nadzieję. Mogę powiedzieć, że zrobiliśmy wstępne rozeznanie by planować następnE wycieczki na tą piękną wyspę.
TYDZIEŃ W PAŹDZIERNIKU, rejon Olbii
Cześć Alicjo, wróciliśmy z podróży i chyba tak samo
zakochałam się w tym miejscu. Było przepięknie,
kolorowo i ciepło, a plaże zapierają dech w piersiach.
Przewodnik bardzo się przydał. Niesamowicie obszerny i
konkretny, byliśmy pod wrażeniem.
Na początku mieliśmy wynajmować samochód i długo
się nad tym zastanawialiśmy i w rezultacie
zrezygnowaliśmy. Pierwszego dnia wybraliśmy się pieszo
na Spiaggia Le Saline (mój bóg organizacji chyba spał w
tamtym momencie bo szliśmy tam 11 km... Autostradą...
Taaaaak... W ostatniej chwili zamówiliśmy taksówkę
hahaha a później okazało się, że jeździ tam autobus
(numer 5 z centrum Olbii) zapominając o tej - jakże
niefortunnej - trasie i ilości kroków, które przeszliśmy
wchodząc na plażę zamarliśmy... Na chwilę po prostu nas
zatkało. Jeszcze w życiu nie widzieliśmy tak pięknej,
czystej wody. Jaśniutki, miękki piasek, widok gór, wiatr i zapach kawy z pobliskiego baru - to wszystko razem było magiczne. Ja od razu wyskoczyłam do wody w masce i w chwili zanurzenia głowy, zobaczyłam pod sobą rybki - powiedzmy sobie szczerze, pierwsze wrażenie powaliło nas na kolana. Nawet wszystkie zdjęcia z tego dnia mamy zrobione pod jakimiś dziwnymi kątami hahaha! Ach! Dodajmy, że plaża była zupełnie pusta. Byliśmy na niej sami. Później moja organizacja nieco się polepszyła bo dzięki powrotowi z Saline autobusem, dowiedzieliśmy się skąd i dokąd te autobusy właściwie jeżdżą.
Takim oto sposobem każdy następny dzień spedzalismy na innej plaży :) autobus numer 4 zawoził nas na kolejne plaże. Drugą po Saline była Pittulongu - długa plaża, mimo braku sezonu, nadal jeździło tam najwięcej ludzi w tym wypadku było ich około dwudziestu na całej plaży a nieraz bywało, że na plaży było tylko kilka osób, albo zupełnie nikogo. Pittulongu łączy się z plażą Lo Squalo. Więc w jeden dzień zaliczylismy dwie. Kolejnego pojechaliśmy na Spiaggia Del Pellicano która łączy się z Mare e Rocce. Szóstą plażą była Spiaggia Bados, którą polubiłam najbardziej. Długi brzeg, bar z pyszną kawą, bardzo mało ludzi a na końcu plaży znaleźliśmy miejsce do odpoczynku schowane w drzewach, mimo to, nadal można się było tam opalać a było bardziej prywatnie. Niestety w tamten dzień okropnie wiało, aż nie dało się wytrzymać bo piach ciągle leciał na twarz. Tam sporo chodziliśmy do około po skałkach i znalezlismy miejsce idealne i bez wiatru. Na mapie z góry ta plaża wygląda jakby ktoś ją wyciął. I właśnie w tym miejscu jest mini zatoczka (niestety bez piasku ale za to z dosyć gładkimi kamieniami) tam spędziliśmy resztę dnia. Nie było ani jednej osoby Za Bados nie jedzie już żaden autobus ale z tego ostatniego przystanku można przejść na pobliskie - co my również uczyniliśmy. Takim oto sposobem dostaliśmy się na Spiaggia Cala Banana i moją najukochańszą plaże,
Spiaggia di Nodu Pianu. Z jednej przechodzi się na drugą
ale spędziliśmy na nich osobne dni. Nieduże plaże, śliczne!
Na Nodu Di Pianu jest bar gdzie parasolki są zrobione z
trzcinki - mnie osobiście to nadało takiego mocno
egzotycznego klimatu dużo pływania, opalania, woda
ciepła i obłędnie niebieska. Wieczorami w drodze
powrotnej z przystanku odwiedzalismy pizzerie niedaleko
naszego hotelu. Chyba nazywała się Pizza Punto 2 -
margharita za 4 € - pyszna, na cieniutkim spodzie...tęsknię
za smakiem tej pizzy. Właściciel z niesamowicie pozytywną
energią witał nas za każdym razem i z ogromnym
uśmiechem na twarzy przyjmował pochwały za pyszną
pizze. Podsumowując, wyjazd był cudowny. Pierwszy raz w
życiu płakałam w samolocie powrotnym, żegnając ten raj.
Już w ostatni dzień, żegnając się z morzem, miałam łzy w
oczach. Kiedyś jeszcze tam wrócę!
Róża